Co myślę o R. Okoniewskim

0
388
Rate this post

Skończyłem na sezonie 2003. Nie ma co ukrywać, że następne dwa były zmarnowane przez kontuzje. Wiadomo, że kiedy rozpoczyna sie starty w maju czy czerwcu, kiedy inni zawodnicy są od dawna w pełni sezonu jest bardzo trudne. Tutaj nie mam pretensji. Myślę jednak, że klubowi i kibicom też nie można niczego zarzucić w stosunku do Okonia.

Te lata były szczególnie cięzkie dla ZKŻ-u. W 2004 śmierć Rafał Kurmańskiego. To odbiło się mocno na atmosferze wokół klubu. W 2005 roku po słabym sezonie spadek do niższej ligi. Niestety kontuzja wyeliminowała Okonia, słabiutko spisywał się Pedersen, fatalnie Świst. Nic się nie układało. Okoń został jednak w naszym klubie mimo spadku.

Sezon 2006 był chyba przełomowym w jego karierze. Nie był to jednak przełom pozytywny. Słaba jazda w niższej lidze. Komplety ze słabiutkimi drużynami i ciułanie punkcików w trudniejszych meczach. Wystarczy zauwazyć, że Okoń nie osiągnął nawet średniej 2 pkt/bieg mimo iż w kilku meczach zdobył komplety, a do tego jeździł w parze z juniorem. 5 punktów w Krośnie, 5 punktów w Ostrowie (na dystansie wyprzedzony przez Brucheisera). Zamiast być współliderem drużyny był zaledwie zawodnikiem drugiej linii. Miał słabszą średnią niż Walasek, Lindgren, Hamill, Suchecki i Staszewski. Mimo, że jeździł poniżej oczekiwań zawsze miał miejsce w składzie.

Trudno się dziwić, że prezes Dowhan stracił w końcu cierpliwość i po awansie do ekstraligi zaproponował Okoniowi niższe gaże za punkt. Rafał nie zgodził się na to i w końcu opuścił nasz klub. Myślę, że nie może narzekać na traktowanie w ZKŻ-cie. Został wcześniej rozpieszczony niemiłosiernie przez kolejne kluby. Zawsze to o niego się starano. Teraz pierwszy raz podziękowano mu za współpracę, co więcej nie było chętnych do podpisania kontraktu. P. Tyllinger zgranął Okonia, bo nikt inny nie chciał w tym klubie jeździć. W końcu przestał być traktowany jak gwiazdor, po kolejnym fatalnym wystepie został na jeden mecz odsunięty od składu. Chyba wyciągnął z tego jakieś wnioski, bo potem zdobywał nawet 10 punktów w meczu (często jednak w sześciu wyścigach).

To co definitywnie zniechęciło mnie do Okonia, to jego zachowanie w ostatnim meczu rundy zasadniczej, kiedy staranował Protasiewicza i nie miał odwagi się do tego przyznać. Tyle, że w decydujących meczach została bezlitośnie obnażona słabość Polonii. Ciekawe gdzie Okoń teraz pójdzie?

Podsumowując zapamiętam go jako zawodnika bez większych sportowych ambicji. Tak naprawdę jako senior zdobył tylko Złoty Kask w 2003 roku (ze startu zrezygnowali wówczas Gollobowie, Holta, Protasiewicz i Bajerski, a kontuzjowani byli Kurmański i Kasprzak). Nie kwalifikował się do finałów IMP, nie skorzystał z propozycji występu w kadrze w DMŚ w 2003 roku. Z wielkiego talentu pozostał jedynie ligowy przeciętniak, mający wymagania finansowe, a nie potrafiący być prawdziwym liderem drużyny.
Do Okonia zniechęcił mnie również jego brak zaangażowania. Jeżeli przegrał start bardzo rzadko podejmował walkę (tymczasem w tegorocznych meczach z ZKŻ-em okazało się, że walczyć potrafi). Wogóle kiedy patrzyłem na niego miałem wątpliwości czy jazda na żużlu sprawia mu jeszcze jakąkolwiek przyjemność czy jest tylko i wyłącznie sposobem na zarabianie pieniędzy. Mimo iż jeździł w Zielonej Górze cztery lata nigdy nie chciał podpisać kontraktu dłuższego niż na rok.

Myślę, że w dużej mierze zmarnował swój talent. Ma dopiero 27 lat i spokojnie może pojeździć jeszcze 10 lat. Może osiągnie coś w żużlu? Ja w to za bardzo nie wierzę, bo ciężko będzie mu nadrobić stracone sześć lat.